Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi erni z miasteczka Kraków. Mam przejechane 36732.86 kilometrów w tym 6783.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.91 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erni.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

maraton

Dystans całkowity:2917.00 km (w terenie 2772.50 km; 95.05%)
Czas w ruchu:165:35
Średnia prędkość:17.26 km/h
Maksymalna prędkość:69.30 km/h
Suma podjazdów:62530 m
Maks. tętno maksymalne:188 (101 %)
Maks. tętno średnie:183 (93 %)
Suma kalorii:101595 kcal
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:60.77 km i 3h 31m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
57.80 km 57.80 km teren
03:37 h 15.98 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:186 ( 93%)
HR avg:172 ( 86%)
Podjazdy:1885 m
Kalorie: 3365 kcal
Rower:FULIK

Maraton Istebna

Sobota, 25 września 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 3

Niby tydzień wczasów ale byłem zmęczony. Z lotniska przyjazd do hotelu późną nocą. Na starcie nerwówka, szybkie dopasowanie roweru, wypełnianie kuponów. Nawet nie miałem czasu na rozgrzewkę i zapoznanie się z mapą.
Start zacząłem średnim tempem ale i tak puls skoczył ponad 180. Początek jechałem razem z Tomkiem, jednak na podjazdach został. Nie czułem w nogach jakiejś mocy, ale jechało mi się dobrze. Wyprzedziłem nawet Krzeszowca i to na podjeździe. Chcąc zrobić przewagę nad nim, nie zatrzymałem się na bufecie i przed następnym brakło mi picia. Jechałem z pustm bidonem o suchym pysku, gdy zobaczyłem Czecha w lesie z dużym zapasem wody. Podjeżdżam do niego , a on do mnie "woda czy piwo". Oj miałem dylemat ale wiedziałem, że piwko mnie odetnie.
Na 40 kilometrze dojechał mnie Krzeszowiec i trochę się tasowaliśmy, zaczęły się również pojawiać oznaki skurczy. Na 47 kilometrze skurcze już miałem cały czas na podjazdach. Postanowiłem zwiększyć kadencję i trochę przycisnąć. Zostawiłem trochę Krzeszowca i cisnąłem do mety. Przed metą sekcje korzeni prawie przejechałem (z lekką podpórką na samym dole).
Wynik jak na koniec sezonu dobry:
Open: 50 na 474 ze stratą 0:39
M3: 13 na 160 ze stratą 0:32
Natomiast w generalce jest poprawa:
Klasyfikacja Generalna: miejsce 12 z 2431 pkt co daje średnią na maraton 347 pkt
Top 5: miejsce 4 z 1685 pkt
Porównując wyniki do zeszłego roku to w generalce byłbym około 5 miejsca, a w Top 5 na 2 miejscu. Jak widać poziom i młodziki podnoszą poprzeczkę.
Maraton Istebna © erni

Korzenie w Istebnej © erni
Kategoria maraton


Dane wyjazdu:
42.40 km 42.40 km teren
03:11 h 13.32 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:185 ( 92%)
HR avg:168 ( 84%)
Podjazdy:1450 m
Kalorie: 2891 kcal
Rower:FULIK

Maraton Rabka

Sobota, 11 września 2010 · dodano: 12.09.2010 | Komentarze 3

Gardło nie przestało boleć. Deszcz w Krakowie. Ale co tam, pojechałem.
Start z drugiego sektora pozwolił na początek trochę lekki. Po 1 kilometrze zaczął się podjazd pod Maciejową. Utrzymywłem mocne tempo ale nie maksymalne( w granicach 180), bo nie wiedziałem czy dam radę do końca. Pewno gdybym miał na ogonie Dawida inaczej bym to rozegrał. Tasowałem się trochę z Krzeszowcem i z innymi mocnymi zawodnikami. Po godzinie jazdy pierwszy żelik i troszkę zacząłem przyśpieszać. Przeważnie jechałem sam mijając czasami kogoś z ogonu giga. Przed Turbaczem stwierdziłem, że mam siły i mogę przycisnąć. Niestety zaczęło się trochę odcinków, któe musiałem dawać z buta. Zjazdy wychodziły mi rewelacyjnie i tutaj dużo zyskałem. Po dojechaniu do Satrych wierchów praktycznie było już z górki. Bardzo się zdziwiłem jak zobaczyłem Krzeszowca przed sobą. Myślałem, że zostawiłem go na początku. No cóż do mety było już tylko w dół i wiedziałem, że jest już mój. Na tym odcinku wyprzedziłem 8 osób. Dawałem w dół jak torpeda, nie wiem czy to przez adrenalinę, czy przez brak widoczności. Okulary zasyfione, polewałem jak tylko mogłem izotonikiem z bidonu, a w oczach tony piasku.
Oponki spisały się bardzo dobrze. Na błoto nie są tak dobre jak Panaracer ale biorąc pod uwagę dużą ilość kamieni, był to dobry wybór.
Ogónie zaliczyłem trzy gleby ale bez większych problemów pojechałem dalej.
Nowe klocki hamulcowe praktycznie do wymiany. O dziwo gardło przestało boleć i czułem się dobrze ale rozłożyło mnie wieczorem. Dzisiaj już jestem przeziębiony.
Wynik w klasyfikacji rewelacyjny ale taka starta do lidera spowodowała małą ilość punktów. No i znów jestem w 3 sektorze.
Wyniki:
OPEN: 33 NA 330 STARTUJĄCYCH ZE STRATĄ 45:35
M3: 15 NA 114 STARTUJĄCYCH ZE STRATĄ 35:47
Maraton Rabka © erni
Kategoria maraton


Dane wyjazdu:
70.60 km 70.60 km teren
03:29 h 20.27 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:180 ( 90%)
HR avg:165 ( 82%)
Podjazdy:1020 m
Kalorie: 3072 kcal
Rower:FULIK

Maraton Kraków

Sobota, 28 sierpnia 2010 · dodano: 29.08.2010 | Komentarze 2

Padało od samego rana. Stojąc w sektorze byłem już zmoknięty. Zrobiłem błąd i nie poszedłem na rozgrzewkę na trenażer i tuż przed startem byłem zmarznięty jak kość. Na błoniach wykorzystałem atrybuty fula i pocisnołem do przodu. Nie wiem kogo wyprzedziłem bo prawie nic nie widziałem. Błoto było lepkie i bardzo śmierdziało. Pierwszy podjazd musiałem trochę dawać z buta, ale tylko przez korki. Opony sprawdziły się znakomicie. Jakby błoto dla nich nie istniało. Trzymałem się małej grupki, którą przewodził Skrzynia. Niestety za Balicami, gdy zacząły się podjazdy zaczeli mi lekko odchodzić. Nie miałem wogóle mocy w nogach. Tętno ciężko wchodziło wysoko i oscylowało w granicach 175. Na szczycie już byłem sam. Na szczęście zaczęło się błotko, po którym jechało mi się wybornie. Musiałem jednak uważać z hamowaniem, bo praktycznie nie miałem już hamulców. Wyprzedziłem całą grupkę z dosyć dużą przewagą. Jednak jak zaczynały się podjazdy to wszyscy znów mnie wyprzedzali. Po Bukową Górą dojechał do mnie Prix, z którym się trochę tasowaliśmy, ja z góry, a on pod górę. Wskoczyliśmy razem na asfalt przed Doliną Brzoskwini. Nie miałem jednak siły trzymać mu się na ogonie przez piekący ból w udach, jakbym był pierwszy raz na rowerze. I tak się oddalił w siną dal. Od tego momentu nie miałem już siły nawet na płaskim. Do mety już jechałem sam, tylko co jakiś czas ktoś mnie wyprzedzał. Bałem się podjazdów pod Zoo i Sikornik, że będą mnie wyprzedzały tam tłumy. Jednak nawet dałem radę podjechać i jak były sekcje błotniste to wyprzedziłem kilka osób.
Myślę, że dzięki błotku mam tak dobrą lokatę. Wogóle nie miałem krytycznych sytuacji mimo prawie nie działających hamulców. Klocki zostały starte do zera, a nawet w jednym z okładziny został kawałek cieniutkiej blaszki.
Gdyby nie błoto z moją formą byłbym pewno na odległym miejscu.
Wyniki:
OPEN: 48 NA 566 ZE STRATĄ 0:36
M3: 15 NA 210 ZE STRATĄ 0:30
Wkońcu meta. MTB Kraków © erni

Lasek wolski © erni

MTB Kraków © erni
Kategoria maraton


Dane wyjazdu:
55.00 km 55.00 km teren
04:19 h 12.74 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:188 ( 94%)
HR avg:168 ( 84%)
Podjazdy:1890 m
Kalorie: 4189 kcal
Rower:FULIK

Maraton Krynica - walka o przetrwanie

Sobota, 14 sierpnia 2010 · dodano: 15.08.2010 | Komentarze 7

Zaczęło się od nie przespanej nocy. Chyba trochę się stresowałem jak to będzie z moją nogą, czy nie zrobię sobie krzywdy. Założeniem było dojechać do mety. Na wszelki wypadek ustaliłem sobie plan zjazdu do mety (na 5 kilometrze rozjazd mini, na 15 km bufet i 35 kilometr zjazd do miasta).
Początek był udany jechałem lekko z tyłu. Na pierwszym ostrym zakręcie wskoczyłem na chodnik i wyprzedziłem dużą grupę min.: Tomka i Dawida. Pierwszy podjazd jechałem ze stawką tasując się z Dawidem. Tętno jednak skoczyło mi do 188, wiec na podjeździe pod Jaworzynę postanowiłem trochę zwolnić (niestety tętno nie chciało spaść i wachało się w granicach 185). Przed szczytem zauważyłem z tyłu szybki pociąg czerwonych :Dawid z Królikiem. Postanowiłem przycisnąć, bo wiedziałem, że zaraz zacznie się zjazd. Pierwszy zjazd z poprzecznym rowem pokonałem bez problemu ale na nastpnym stromym i błotnistym wyprzedził mnie Królik.
Po 2 godzinach zacząłem tracić siły. Tętno wysokie ale noga nie bolała. Niestety po następnych 40 minutach zaliczyłem poważny upadek przy dużej prędkości. Objechało mi przednie koło na trawersie i stłukłem sobie udo, na szczęście w drugiej nodze. Jakieś 5 minut dochodziłem do siebie, ale noga potwornie bolała.
Na zjeździe do miasta postanowiłem mimo bólu,że spróbuję dojechać do mety. Na podjazdach zaczęły mnie łapać skurcze. Większośc już musiałem dawać z buta. I znowu, jak nabrałem odwagi po upadku do zjazdów, zaliczyłem następną glebę. Była identyczna jak wcześniejsza tylko przy mniejszej prędkości.Teraz to już była walka z samym sobą. Myślałem, że noga mi eksploduje. Teraz to skurcze miałem nawet idąc.
Pod Górę Parkową doszedł mnie Tomek i przez jakiś czas szliśmy razem. Jednak przed samym szczytem musiałem stanąć bo ból był nie do zniesienia. Skurcze miałem nawet jadąc w dół. Zchodziłem z roweru i próbowałem stać ale nic nie pomagało. Wiedziałem, że do mety jest już tylko zjazd. Nie robiły na mnie już wrażenia zjazdy z Parkowej, bo cały czas walczyłem ze swoimi słabościami i kontuzjami.
Wynik może nie imponujący, ale jestem bardzo zadowolony.
Podziwiam Baranka, że mimo małej bazy kilometrowej i kiepskich opon dojechał do końca.
Podziękowania dla mojej żony za doping i transport do domu. Sam nie dał bym rady jechać. Skurcze łapały mnie nawet w somochodzie.
Gratulacje dla Tomka, w końcu mnie objechał.
Gratulacje dla Konrada, dla niego te zjazdy to musiał byc horror.
Wynik:
Open 75 na 355 ze stratą 1:21
M3 23 na 118 ze stratą 0:56
Po maratonie © erni

Krynica - zjazd z Parkowej © erni
Kategoria maraton


Dane wyjazdu:
65.30 km 60.00 km teren
03:51 h 16.96 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:186 ( 93%)
HR avg:167 ( 83%)
Podjazdy:2045 m
Kalorie: 3447 kcal
Rower:FULIK

Maraton Głuszyca

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 02.08.2010 | Komentarze 5

Jedyna rzecz na którą mogę narzekać to skurcze. Wszystko było ok. Pogoda rewelacyjna, aczkolwiek bałem się jechać z bidonem . Jednak było tyle bufetów, że nie miałem problemów z piciem. Start z 2 sektora spowodował, że przez 4 kilometry jechałem za czołówką . Na pierwszym podjeździe starałem się nie stracić zbyt dużo. Raczej trzymałem się grupy. Na pierwszym zjeździe widziałem glebę przy jakiś 40-50 km/h. Byłem w miarę daleko, a i tak miałem problem z wychamowaniem. Im dalsze kilometry tym lepiej mi się podjeżdżało. Wyprzedzałem dosyć dużo ludzi wolnym, równym tempem. Na 45 kilometrze pojawiły się pierwsze skurcze. W ruch poszedł magnez. Nawet pomagał na jakiś czas. Wziąłem chyba tygodniową dawkę. Niestety od 57 km na byle podjeździe czułem kłujący ból w udach. Siły jeszcze miałem ale ból był tak silny, że musiałem zwolnić. Raczej nikt mnie nie wyprzedzał ale była szansa na parę pozycji do przodu.
Maraton udany. Trasa rewelacyjna i bardzo wymagająca kondycyjnie.
Trochę szkoda, że nie było Dawida. Myśle, że mogło by być ciekawie.
Z wyniku jestem zadowolony. Czas taki sam jak w zeszłym roku a trasa prawie 10 km dłuższa. Gdybym jechał mini to miałbym 3 miejsce w M3.
Open 36 / 447 ze stratą 0:38
M3 11 / 142 ze stratą 0:21
Maraton Głuszyca © erni

Zjazd w Głuszycy © erni

Maraton Głuszyca © erni
Kategoria maraton


Dane wyjazdu:
45.50 km 40.00 km teren
01:49 h 25.05 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:182 ( 91%)
HR avg:167 ( 83%)
Podjazdy:325 m
Kalorie: 1653 kcal
Rower:FULIK

MARATON PIŃCZÓW

Niedziela, 25 lipca 2010 · dodano: 25.07.2010 | Komentarze 0

Postanowiliśmy z Tomkiem w ramach treningu zaliczyć maratonik na trasie Fun. Start prawie z samego końca. Jadąc do Pińczowa nie widziałem, żadnych górek więc postanowiłem na samym początku nacisnąć. Pierwsze korki na starcie przejechałem trawnikiem. Nastepnie był pagórek i trochę pozycji do przodu. Po 30 minutach skończyło się wyprzedzanie i jechaliśmy grupą około 10 osobową dosyć mocnym tempem. Na rozjeździe tras Master i Fun zostało nas 4. Już nie bardzo miałem siły więc trzymałem sie ogona. Chwila nieuwagi i zostało nas 3. Dawaliśmy zupełnie sami nie widząc nikogo z przodu. Na około 35 kilometrze kolega Mix Electronics źle ominął kałużę z błotkiem i został około 30 metrów za nami. Po jakimś kilometrze zaczął się asfalt gdzie Jego dystans zmniejszył się do jakiś 10 metrów. Wówczas kolega z przodu mocno przycisnął. Dałem mu dwie krótkie zmiany, chociaż już byłem padnięty. Jak się obróciłem to byliśmy już we dwójkę.
100 metrów przed metą popełnił błąd i źle wjechał w trasę. Wyprzedziłem go ale zaczekałem na niego przed metą, żeby mógł ją przejechac pierwszy. W końcu większość traski prowadził.
Wyniki o dziwo zaskakujące:
Open 7, a w kategorii M2 - 4
Tomek przyjechał jakieś 5 minut za mną i był 14 open i 3 w kategorii M3.
Kategoria maraton


Dane wyjazdu:
70.50 km 70.50 km teren
02:46 h 25.48 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:185 ( 92%)
HR avg:173 ( 86%)
Podjazdy:370 m
Kalorie: 2559 kcal
Rower:FULIK

Maraton Murowana Goślina

Niedziela, 4 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 1

Samopoczucie średnie. Temperatura w granicach 30 stopni. Drugi kilometr startu to przejazd przez plażę. Nie zapowiadało się ciekawie.
Start z 3 sektora z grupą Bikeholików. Założenie: grzać na maksa i w miarę możliwości trzymać się Dawida. Po szybkim starcie oczywiście Dawid zniknął mi z oczu. Napierałem co sił, aż tętno wskoczyło na 185. Po paru kilometrach dojechałem do Dawida, którego jakimś cudem minąłem. Z małą grupką zrobiliśmy ucieczkę, żeby dogonić czołówkowy peleton. W miarę upływu czasu peleton się oddalał, a ja zostałem z jakimś kolesiem który nieźle napierał. Nie bardzo miałem siły, żeby mu dawać zmiany więc po jakimś czasie wchłoneła nas dosyć duża grupa pościgowa z Dawidem na czele. Trzymałem się pociągu ale po chwili nieuwagi mój pas przytkał się na piaskach, a mała grupka uciekła. Na 37 kilometrze pojawił się samotny Dawid, którego tym razem moja grupa pościgowa wchłoneła. Za drugim bufetem zacząły się zjazdy i tam postanowiłem wykorzystać moje atuty. Poszłem do przodu zachaczając lekko drzewo. Na 60 kilometrze dojechałem do gościa z którym goniłem czołówkę ale zaliczyłem glebę i koleś pojechał.
Maraton ogólnie mi się nie podobał, zbyt płasko i za dużo piachu. Z wyniku jestem bardzo zadowolony. Dałem z siebie maksa.
Wyniki:
OPEN 59 NA 389 ze stratą 19:48
M3 25 na 126 ze stratą 18:03
Gratulacje dla chłopaków z Isportu. Niezłe czasy, biorąc nawet pod uwagę gleby, kapcie i awarie.
Maraton Murowana Goślina © erni

Wreszcie meta w Murowanej © erni
Kategoria maraton


Dane wyjazdu:
47.00 km 47.00 km teren
02:57 h 15.93 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:185 ( 92%)
HR avg:170 ( 85%)
Podjazdy:1805 m
Kalorie: 2651 kcal
Rower:FULIK

Maraton Międzygórze

Sobota, 19 czerwca 2010 · dodano: 20.06.2010 | Komentarze 4

Założeniem była jazda od początku na maksa. Wkońcu miało być tylko 44 km. Czyli do 3 godzin jazdy. Startowałem już z 3 sektora i wszyscy konkurenci byli trochę z przodu. Na pierwszych kilometrach minąłem Galewicz i jakiegoś czerwonego (raczej nie był to Dawid). Celem było dojechanie do Krzeszowca bądź do Dawida. Tętno wskoczyło mi na 185 i trzymało się powyżej 180 przez 15 minut. Po paru kilometrach dojechałem do Krzeszowca i o dziwo wyprzedziłem go. Z przodu zobaczyłem jakiegoś czerwonego więc motywacja podskoczyła. Dojechałem do niego na podjeździe i na zjeździe udało mi się go minąć (to był raczej Dawid). Starałem się dawć dalej na maksa wiedząc, że za chwilę będzie 5 kilometrowy podjazd i tam raczej mnie wyprzedzi. Na podjeździe wyprzedził mnie Krzeszowiec, któremu siadłem na ogon. Przy końcu trochę zaczął mi odchodzić (ma gościu parę) ale na szczycie było przepłaszczenie z wertepami gdzie zwolniłem blokadę Fula i poszłem bokiem wszystkich wyprzedzając. Na zjazdach trochę mnie hamowali, a ja raczej nie ryzykowałem wyprzedzania na singlach. Dojechałem do Gorącego Kubka, który zawsze był przedemną i w jego tempie dojechaliśmy już do mety.
Tradycyjnie skurcze zacząły mnie łapać już na 27 km ale szybki Mg postawił mnie na nogi. Następne były już na 40 km i ciągły się już do mety.
Pierwszy maraton na fulu i mimo, że jest cięższy to chyba i tak więcej zyskałem.
Oponki Race Kingi z tyłu na błoto nie sprawdziły się. Na szczęście błota było mało.
Wynik jak na mnie bardzo dobry i jestem zadowolony:
OPEN: 62 NA 416 STARTUJĄCYCH ZE STRATĄ 36 MINUT DO PIERWSZEGO
M3: 22 NA 146 STARTUJĄCYCH ZE STRATĄ 24 MINUT DO PIERWSZEGO
Kategoria maraton


Dane wyjazdu:
49.10 km 49.10 km teren
03:51 h 12.75 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:166 ( 83%)
HR avg:183 ( 91%)
Podjazdy:1730 m
Kalorie: 3326 kcal
Rower:

Złoty Stok Martaon

Sobota, 15 maja 2010 · dodano: 16.05.2010 | Komentarze 1

Było ciężko. Na początku uciekł mi Dawid. Nie dałem rady wskoczyc na wysokie tętno. Dopiero po 9 minutach wskoczyłem na poziom 180. Pierwszy podjazd jechało mi się bardzo słabo. Dopiero zmotywowała mnie kobitka wyprzedzająca mnie.Załapałem się na ogon, a później zacząłem trochę wyprzedzać. Zjazdy na oponkach szły mi bardzo dobrze jednak zbyt często chciałem wyprzedzać i zaliczyłem raz drzewo później krzaki i chyba z 2 razy glebe w błotko. Po 20 kilometrze zaczął mi szwankować młynek, wyczyściłem go ale pomogło to na jakieś 10 kilometrów. Na 38 kilometrze chwyciły mnie kurcze ale do mety miało być już 3 kilometry z górki więc się martwiłem. Niestety dla mnie organizator dał 9 kilometrów gratisu i to w stylu XC. Końcówka to były przekleństwa i walka o dotarcie do mety.
Wyniki:
OPEN 108 / 406 ZE STARTĄ 1:02
M3 37 / 153 ZE STRATĄ 0:51
Kategoria maraton


Dane wyjazdu:
53.10 km 50.00 km teren
03:13 h 16.51 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:183 ( 91%)
HR avg:167 ( 83%)
Podjazdy:1695 m
Kalorie: 2811 kcal
Rower:

KARPACZ MARATON

Sobota, 1 maja 2010 · dodano: 03.05.2010 | Komentarze 3

Miałem 2 sektor ale okazało się, że było tam dosyć tłoczno. Pierwszy podjazd starałem się nie wykraczać poza Hr 181. Wyprzedził mnie Dawid więc postanowiłem mu sie w miarę możliwości trzymać na ogonie. Gdy zaczął się teren postanowiłem troszkę przyśpieszyć. Na początku na zjazdach było tłoczno, bardzo trudno się wyprzedzało ale widziałem gości, którzy naprawdę przelatywali po tych głazach.
Po około 30 kilometrze trzymałemn się swojego tempa, żeby zostawić siłę na podjazd drogą Chomontową. Bałem się, żeby nie chwyciły mnie kurcze.
W połowie podjazdu postanowiłem przyśpieszyć ale okazało się, że nie mam już picia w Camelbaku. Więc trzymałem lekkie tempo mając nadzieję, że będzie jeszcze jeden bufet. Na szczęście był, straciłem tam dobrą minutę na uzupełnienie paliwa. Cała grupka z którą jechałem uciekła mi. Dzięki temu jechałem sam na końcówce zjazdów próbując kogoś dogonić. Zjazdy rewelacja.
Dogoniłem tylko 2 kolesi. Obyło się bez kurczy.
Ogólnie trasa rewelacja. Miejsce w porównaniu z 2009 gorsze ale w tym roku startowało więcej zawodników o około 170.
Strata do pierwszego podobna ale dystans był dłuższy więc procentowo poszło lepiej.
Wynik:
OPEN: 102/ 707 ZE STRATĄ 44 MINUTY
M3 : 30/ 235 ZE STRATĄ 34 MINUTY
Kategoria maraton