Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi erni z miasteczka Kraków. Mam przejechane 36732.86 kilometrów w tym 6783.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.91 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erni.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
90.40 km 90.40 km teren
06:35 h 13.73 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:183 ( 93%)
HR avg:163 ( 83%)
Podjazdy:2940 m
Kalorie: 5828 kcal
Rower:Szoska

MARATON GŁUSZYCA

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 2

Kiepskie samopoczucie i dołująca pogoda nie wróżyły niczego dobrego. Start już z 3 sektora. Na początku trzymałem się czołówki. Raczej dlatego bo jechały tam 2 kobiety, z którymi rywalizuję. Justynę zostawiłem na podjeździe i ruszyłem za drugą rywalką. Pod górę dawała bardzo mocno. Utrzymałem się jednak na jej ogonie. O dziwo na zjazdach też jej szło dobrze. Stety dla mnie zaczęły się bardzo strome zjazdy i bardzo błotniste. Tam poszłem w dół wymijając przewracających się bikerów. Zaczęły się kolejne podjazdy, a moje tętno było na poziomie 180. Jak na giga to raczej samobójcze. Zwolniłem więc w granicach 175. Jednak po jakimś czasie przejechał pociąg z Panią Gulczyńską na czele. Postanowiłem się przyłączyć. I tak dawliśmy pod górkę w dosyć mocnym tempie. Znów zaczęły się zjazdy. To była prawie pionowa ściana z luźną ziemią. Cały zjazd udało mi się zjechać, czasami wypinając nogę z spd. Momentami dotykałem klatką piersiową siodełka, żeby nie przelecieć przez kierownicę. Tutaj cały pociąg zostawiłem z tyłu. Dojechałem do bufetu i uzupełniłem płyny. Jednak jak ruszyłem to chwyciły mnie skurcze. Tutaj przeżyłem załamanie. Był to 30 kilometr, a przedemną jeszcze ponad 50. Średnia prędkość wynosiła 13 km/h. Postanowiłem jechać dalej lajtowo, a w razie większych problemów odpuścić sobie podjazd pod Sowę. Oczywiście na pierwszym podjeździe minął mnie pociąg, który zostawiłem na zjazdach. Tym razem nawet nie próbowałem się dołączyć. Na szczęście od 42 kilometra było trochę płaskiego i w dół. Dojechałem do Głuszycy i zastanawiałem się czy nie zejść z trasy. Jednak skurcze po interwencji magnezu puściły, a i rower mimo błota, jakoś dobrze działał. Nie wiem gdzie ale pierwsze błoto przy podjeździe pod Sowę zblokowało mi młynek. Więc coraz więcej musiałem dawać z buta. Skurcze zaczęły powracać. Jechało się kiepsko, aż do momentu dojechania do ostatnich megowców. Nie wiem czemu ale jakoś dodaje mi to siły i motywacji jak zaczynam ich wyprzedzać. Podjazdach pod Sowę po kamieniach udało mi się zrobić na średniej. Na zjeździe spotkałem kolegę Wojtaka z Teamu. Trochę miał przygód z rowerkiem, dlatego udało mi się do niego dojechać.
Miałem już na liczniku 83 kilometry i spodziewałem się już zjazdu do mety, gdy moim oczom ukazał się bufet. Tutaj chłopaki mnie pocieszyli, że do mety jeszcze 10 km. Miałem już dosyć tej jazdy, więc starałem się myśleć o czymś innym, żeby ten czas jakoś zleciał. Dojechałem do mety ścigając się jeszcze z kolesiem z giga. Ja byłem lepszy na zjazdach, a on na podjazdach. Niestety ostatnie 300 metrów było pod górkę.
Wynik:
OPEN 33 NA 112 STARTUJĄCYCH ZE STRATĄ 1:33
M3 10 NA 36 STARTUJĄCYCH ZE STRATĄ 1:14
Najcięższy maraton w moim życiu.
Kategoria maraton



Komentarze
erni | 07:58 wtorek, 2 sierpnia 2011 | linkuj Nie jest tak do końca. Jeżdżąc na mega więcej się ścigałem. Na giga trzeba jechać bardziej spokojnie. Myślę, że dałbyś radę tylko spokojniejszym tempem.
robi76
| 21:05 poniedziałek, 1 sierpnia 2011 | linkuj Kolego, wielki szacun, że ukończyłeś ten morderczy maraton. Kiedyś myślałem o starcie na giga, ale kiedy czytam coś takiego, to dochodzę do wniosku, że ja , wam gigantom, do pięt wam nie dorastam.
pozdro
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ubyni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]