Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi erni z miasteczka Kraków. Mam przejechane 36732.86 kilometrów w tym 6783.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.91 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erni.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
70.50 km 70.50 km teren
04:59 h 14.15 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:179 ( 91%)
HR avg:161 ( 82%)
Podjazdy:2400 m
Kalorie: 4358 kcal
Rower:FULIK

Maraton Krynica

Sobota, 28 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 2

Pogodę zapowiadali z opadami. Nie łudziłem się jak w Zabierzowie, że może jednak...
Mając w pamięci wcześniejszy deszczowy maraton i wcześniejsze maratony w Krynicy, bardziej się przygotowałem.
Założyłem moje błotniste opony, błotniczek pod ramę, zakleiłem hamulce taśmą od góry. Ubrałem się grubo: długie rękawiczki i ochraniacze na buty. Zastanawiałem się nad peleryną przeciwdeszczową. Zrezygnowałem jednak z niej bo pogoda wyglądała dobrze.
Sygnał startu, naciskam na pedały, wyjeżdżam z deptaka, a tu oberwanie chmury. Przez myśl przemknęła mi moja pelerynka w samochodzie i dalsze 6 godzin jazdy. Na pierwszym podjeździe byłem totalnie przemoczony. Krynica ma jednak to do siebie, że przez prawie cały maraton jedzie się pod górę. Więc raczej nie marznie się.
Na początku jechałem dosyć wolno, tętno nie mogło wskoczyć wysoko, zupełnie odwrotnie niż w zeszłym roku. Jechałem w granicach 170. Dosyć sporo ludzisk mnie wyprzedziło ale nie jestem zawodowcem w tej lidze więc nie jarałem się tym i jechałem swoim tempem. Po pewnym czasie zauważyłem Justynę F. z przodu z małą grupką. Dojechałem do nich i przy zjeździe wyprzedziłem wszystkich. Zapier.. w dół na moich oponkach, które wgryzały się w błotko. Grupka znikła z pola widzenia poza jedną osobą - Justyna (zdziwiłem się). Trochę pogadaliśmy i pojechaliśmy na zmiany na asfalcie. Zaczął się kolejny podjazd tym razem pod Jaworzynę i grupka dojechała. Trochę się przetasowało. Po drodze minąłem Furmana, który naprawiał młynek. Ja go już też nie miałem więc podjazdy robiłem naśredniej bądź z buta, przez co moje ochraniacze potargały się w strzępy. Zjazd z Jaworzyny był oki, najpierw przeskok przez rów trochę nie pasowała mi droga po trawie i dużych kamieniach. Okazało się, że jechałem 20 metrów obok ścieżki ale była taka mgła, że nie widziałem jej. Ostry zjazd na Jaworzynie udało mi się zjechać. Na dole jednak jechałem z wypięty butem ale dogoniłem tam wszystkich co mi uciekli pod górę. Na drugim bufecie minąłem znów Furmana widząc, że jest z górki. Zaczął się podjazd pod Halę Łabowską i tam zaraz do mnie doszedł i pojechał z małą grupką. Od tej pory jechałem sam. Góra ciągła się w nieskończoność, kilometry prawie nie przeskakiwały ale czułem się w miarę dobrze, może poz brakiem mocy.
Połączyliśmy się z Mega i w końcu można było kogoś spotkać. Była to okolica 110 miejsca. Więc wyprzedzanie ich nie szło jakoś szybko. Szczególnie, że nie miałem młynka i zacząłem już czuć upływ sił. Na ostanim bufecie był Miki z rowerowania i pomógł mi posmarować rower za co bardzo dziękuję. Na niewiele to jednak pomogło bo po jakimś kilometrze wpadłem po ośki w błoto i szlag trafił cały napęd. Doszedł mnie gościu z Giga i tak zaczeliśmy się czarować. Na początku mi odszedł i trochę odpuściłem. Zaczął się zjazd i doszedłem go i wyprzedziłem . Był podjazd nacisnąłem dosyć mocno, że cała grupka mega została ale gościu trzymał się tuż, tuż. Na pewnym podjeździe nie dałem rady już wyjechać i koleś przemknął obok mnie na sprawnie działającym młynku. Zacząły się znów zjazdy i dojechałem do niego. Znów podjazd tym razem to już ostatni z płyt ale na szcycie ogarnęła mnie nie moc i rywał uciekł na jakieś 200 metrów. Jednak na końcu był deser: zaczął się zjazd z Parkowej, który tym razem udało mi się zjechać. Na dole go doszedłem. Jak mnie zobaczył zrobił mi miejsce do wyprzedzenia i pojechałem. Trochę płaskiego i tu już przycisnąłem, żeby nie stracić tego co zdobyłem. Bardzo fajna rywalizacja była na tej góze Parkowej.
Czas dobry , bo chciałem dojechać w okolicach 5:30, a wyszło poniżej 5.
Wynik:
Open 40 na 119 starujących ze stratą 1:06
M3 15 na 46 startujących ze stratą 0:56
Maraton ciężki w trudnych warunkach. Trzeba było jeszcze mieć trochę szczęścia, a niektórym go zabrakło. Tomek i Staszek mieli awarię. Kondzio dojechał dobrze 149 a Baranek miał chyba najtrudniej, zaliczył przejazd przez Parkową w ulewie. Twardy gość.
Zjazd z Parkowej © erni

Dalszy zjazd z Góry Parkowej © erni
Kategoria górki, maraton



Komentarze
Math86
| 19:28 sobota, 4 czerwca 2011 | linkuj A ten gościu to ja byłem, również podobała mi się końcowa rywalizacja i to w jaki sposób GG zakończył maraton a Krynicy, jednak muszę przyznać techniki wciąż troszkę mi brak. Do zobaczenia w Karpaczu
sheep
| 08:04 czwartek, 2 czerwca 2011 | linkuj Jak wjeżdżaliśmy do Krynicy z Kondziem to właśnie oberwała się chmura. Kondziu spojrzał na zegarek i mruknął: Erni startuje...
Pomyśleliśmy że łatwo to chyba nie będziesz miał :-)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa iestb
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]