Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi erni z miasteczka Kraków. Mam przejechane 36732.86 kilometrów w tym 6783.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.91 km/h
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl
2012 button stats bikestats.pl 2011 button stats bikestats.pl 2010 button stats bikestats.pl 2009 button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy erni.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
104.00 km 104.00 km teren
05:25 h 19.20 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:158 ( 81%)
HR avg:182 ( 93%)
Podjazdy:2015 m
Kalorie: 4573 kcal
Rower:FULIK

MARATON ZABIERZÓW

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 16.05.2011 | Komentarze 1

Prognozy zapowiadali nie ciekawe, ale miałem nadzieję, że przejdzie wszystko bokiem. Jednak jak to bywa u Golonki zaczęło padać.
Początek starałem się jechać równym tempem w środku stawki. Chciałem przyjechać lepiej od Justyny F. Na pierwszym podjeździe trzymałem się więc jej koła ale stwierdziłem, że można trochę szybciej, więc ruszyłem do przodu. Szczególnie, że było trochę tłoczno i hamowali mnie na zjazdach. Po paru kilometrach zrobiły się małe grupki w niedużych odstępach. Zupełnie inaczej niż na Mega. Jechałem w grupce, aż zauważyłem kolesi z rowerowania (Furman i Spotnik). Doszłem dopiero po paru minutach do nich i zacząłem troszkę odpoczywać. Tempo jak na mnie dosyć mocne więc nie wiedziałem czy wytrwam do końca. Siadłem na ogon Furmanowi, nawet dobrze zjeżdża i na zjazdach zaczeliśmy odchodzić grupie. Jednak wypadł z traski i zostałem sam. Chciałem zaczekać ale z przodu pojawił się zarys nowej grupy. Musiałem troszkę przycisnąć bo wiedziałem,że będą odcinki płaskie i asfaltowe, a tam warto jechać w grupie. Dochodziłem pojedyńcze osoby widząc z przodu następnych. W końcu udało się jakoś zebrać grupę, chyba 4-5 osobową. Jechaliśmy dosyć mocno, a ja czułem się dobrze tylko strasznie zmarzły mi palce w dłoniach.
Trochę mnie zdziwiło jak Furman dojechał do mnie, rzucił tekst "trzeba coś wrzucić na ruszt" i na najbliższym podjeździe ruszył w siną dal.
Zacząły się piaski. Na początku trochę wybijały z rytmu ale później trzeba było schodzić z roweru. Na drugim bufecie jechaliśm w trójkę ale na podjeździe naszemu liderowi zerwał się łańcuch. Ja mu pożyczyłem skuwacz, a drugi koleś dał mu spinkę. I tutaj zacząła się jazda solo. Dojechałem kolesia z Torq i trochę odpocząłem mu na kole. Dojechaliśmy tak do Megowców. Trafiliśmy na wolniejszą grupę i zaczeliśmy wyprzedzanie. Wróciwszy do dolinek zacząła się rzeźnia. Młynka już nie miałem od jakiś 30 kilometrów. Na blat nie bardzo mogłem wrzucać z powodu zasyfionej przerzutki i zmarzniętych palców. Hamulce rzęziły i bałem się, że już ich nie mam. Nie zmieniłem opon i jechałem z tyłu na Race Kingach. Poprawka próbowałem jechać. Jednak pod górkę już musiałem prowadzić rower, a siły jeszcze były. Co kilkaset metrów polewałem okulary bidonem, żeby cokolwiek widzieć. Ostatnie zjazdy już jechałem bardzo asekuracyjnie. Jeszcze rzeczka i wkońcu upragniona meta.
W sumie zaliczyłem tylko jedną glebę i obyło się bez skurczy. Na mecie byłem tak zmarznięty i trząsłem się jak galareta. Nie mogłem trafić łyżką do szklanki, żeby posłodzić herbatę. Stojąc w kolejce do myjki kolesie na mój widok puścili mnie do przodu za co serdecznie dziękuję.
Wynik jak na mnie rekordowy:
OPEN 23 NA 183 W TYM 54 DNF
M3 9 NA 68
Chłopakom też poszło całkiem nieźle. Tomek dobry czas mimo kapcia, Kondzio zaczyna coraz lepiej czuć ekstremalne warunki, Staszek podobnie do Konrada (zajebisty progres), a Baranek szacun, że dojechałeś (po tych jego wczasach kiepsko widziałem go na mecie).
Maraton Zabierzów © erni

Co Pan tutaj robi? © erni

Sam początek maratonu w Zabierzowie © erni

Błoto, błoto i błoto © erni

Jedna z dolinek. © erni

Tuż przed metą © erni
Kategoria > 100 km, górki, maraton



Komentarze
Furman
| 04:30 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj Dobry wynik - powinszować.
Mówiąc - "trzeba coś wrzucić na ruszt" miałem na myśli coś do jedzenia :) Zjadłem żela wtedy. Na tym maratonie świetnie trafiłem z jedzeniem. Akurat tak co pół godzinki pojawiał się asfalt albo jakaś lepsza droga gdzie aż prosiło się o zjedzenie czegoś energetycznego.

Na kołach miałem Rocket Rony. Pierwszy raz jechałem na tych gumach i początek jakoś nie mogłem się z nimi dogadać. Z trasy wyleciałem dwa razy ale to raczej przez to, że nie zaufałem w pełni tym gumkom i bałem się zdecydowanie skręcać. W miarę upływu czasu jednak nabierałem pewności i zjeżdżało mi się bardzo dobrze. Kurcze - muszę powiedzieć, że te Rocket Rony podeszły mi okrutnie. Trzymały rewelacja, chyba zaprzyjaźnię się z nimi na dłużej.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa namii
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]